• Węże przemysłowe Norres

    Ponieważ większość ludzi lepiej przyswaja dane patrząc na obrazki a nie czytając napis, przedstawię wszystkie obrazkowe dane dotyczące zastosowania węży technicznych Norres

  • Znaczniki do stali

    Znaczniki to narzędzia do znakowania skrzynek, narzędzi, konstrukcji wykonanych z stali,tworzywa.

  • Przystawka do wiercenia rur

    Przystawka (imadło) do precyzyjnego wiercenia otworów w rurach umożliwia wycięcie całego otworu lub jego części w rurach o średnicy

No tak coś mię tknęło w ostatnim czasie i nabyłem chińskie tasaki kuchenne. Być może z tego powodu, że niedawno zimowymi wieczorami oglądam z żoną programy o pichceniu. I wszędzie spostrzegam, że kucharze mają rozmaite noże zależnie od zastosowania. Myślę to jest kwestia specjalności, do szatkowania warzyw i do obierania dwa różne, do filetowania mięsa inny, do krojenia też inny i tak dalej. To samo jest z garnkami, ale do tego wciąż nie doszedłem. Na razie noże. Na pierwszy ogień poszły tasaki do szatkowania. Na początku nie miałem pojęcia jak to jest, mimo iż problematyką nożową się nieco interesowałem, ale niewątpliwie nawyki familijne z trudem jest przełamać. Tu się narodziłeś i tu musisz skonać, albo takim nożem mama kroiła ty też takim samym musisz.
Jednakowoż nie do końca, Sieć otwiera oczy, raz na pyszne rzeczy raz na gorsze. Kwestia wyboru.


Wracam do wątku, tasak, i od razu zauważam niskiego chińczyka jak sprawnie obiera i szatkuje warzywa na woka, poszedłem do sklepu w mojej miejscowości, ale tu nie mieli nic, nawet za przysłowiowe 4 złote. Zostaje Sieć, chwilę googlowania i odszukałem ciekawą linię tanich, ale z podobno dobrej stali, to jeszcze informacje na forum knivesów i wszystko jasne. Tam którykolwiek nóż jest chyba opisany. Recenzje były takie, że na start za 50 – 60 złociszy to starczy. Zamówiłem dwa, pierwszy to taki typowy tasak, z lekko zaokrąglonym czubkiem na końcu, a drugi to standardowy taki jakby szefa kuchni, w opisie było, że do suszi, paczka przyszła szybko.
Po otwarciu pierwsza rzecz to zaolejowałem rączki, bo były z takiego niezwykle chłonnego drewna, nie wiem być może bambusa. Noże miały ostrza, sory mają wybitnie cienkie wydawało mi się, że za cienkie. Szlif wklęsły na szerokości 12 mm, zaostrzone właściwie. Na pierwszy rzut poszedł tasak. Miałem akurat do pokrojenia ananasa, Robilem wołowinę w sosie słodko kwaśnym przepis - https://wyrobydomowe.weebly.com/) to go umyłem i ścinam górne zielone pióropusze, takie jak miał król Julian, He. I tu niespodzianka, tasak wlazł jak w masło, poprzednio przycinałem fiskarsem, nożem szefa kuchni, jest on przynajmniej o 50 procent szerszy od chińskiego tasaka. Może, dlatego ciął ciężej. Ja wiem, że jeszcze wchodzi kwestia ostrzenia, ale sory ja tak ostrze noże, to muszę w domu ogłaszać, które są świeżo naostrzone. Jak przed świętami naostrzyłem i zapomniałem powiedzieć, to żona z najstarszym synem miała po godzinie pocięte paluchy. Wracam do tematu, tasaczek zgrabnie poradził sobie z skórą ananasa i równie szybko pojechał go na plasterki. Jak dla mnie sensacja. Tym drugim nie miałem okazji pracować, ale żona robiła sałatkę i poprosiłem o opinię. Powiedziała, że sieka się super, tylko rączka jest tak jak by z surowego drzewa. Będę musiał przejechać papierem i woskiem, ale to potem.
Ogólnie recenzja na 5 z plusem. Zrobię tylko małą korektę, ponieważ noże mają hiden tang i nie jest chroniony żadnym pinem, to wstawię z dwa mosiężne, i zrobię na końcu otwór do powieszenia, bo u mnie noże wiszą na ścianie. Nożyki przed przeróbką wyglądają tak:

Witam
Jesień to taki okres gdzie mamy nadzwyczaj mało czasu. A to za sprawą naszych pociech, które rozpoczynają nowy rok szkolny.
Jednak zawsze znajdujemy czas, aby zrobić tych kilkanaście litrów soku. Zacznę od aroni. Nie będę omawiał samego krzaku i właściwości zdrowotnych owoców aroni, o tym można sobie przeczytać w mądrych publikacjach.
Sok z Aroni


Owoce zrywamy na początku września, jeżeli jest suche lato to można zerwać pod koniec sierpnia. My zrywamy jak pojawiają się pierwsze obeschłe owoce, to jest sygnał, że trzeba rozpocząć zbiór. Po zerwaniu rzecz jasna płuczemy wszystko kilka razy i wrzucamy do garnka. Zalewamy wodą tak, aby nieco pokryła owoce i gotujemy. Samo gotowanie nie powinno trwać dłużej niż 15-20 minut. Nadal gorące owoce wyciskamy na prasie śrubowej. Taka prasa pozwala uzyskać sok niezapowietrzony i jest nad wyraz efektywna. To, co pozostaje po wyciśnięciu to placki lekko wilgotnych owoców.
Wyciśnięty sok mieszamy z cukrem, buraczanym w stosunku 1 litr soku - 1 kg cukru. Taką proporcję stosujemy od lat do różnych soków i nigdy się nie popsuły. Jeżeli chcemy sok wykorzystać powiedzmy w ciągu 2-3 tygodni to można dodać mniej cukru. Wtedy trzeba go przechowywać w chlodnym miejscu, żeby nie fermentował.

Więcej na naszym blogu https://wyrobydomowe.weebly.com/
Po dodaniu cukru przelewamy do słoików lub butelek i pasteryzujemy dwadzieścia minut. Tak zrobiony sok powinno się przechowywać w ciemnym pomieszczeniu.

Nanotechnologia jest stosunkowo młodą dziedziną nauki zajmującą się konstruowaniem i badaniem cechy struktur o wymiarach nanometrycznych. Rozwija się niezmiernie prężnie i nie mamy pojęcia jak w przyszłości przeobrazi nasz świat i środowisko.

Prędzej czy później każdy z nas zetknie się z tą pionierską dziedziną nauki. To, co o niej wiemy to tylko ogólne informacje, rurki węglowe, fulereny, nanosrebro czy złoto, że mają cechy antybakteryjne i antywirusowe.

Tak myślę o tym srebrze, nie ukrywam sam już od ponad roku stosuję je, jako koloid do picia, w infekcjach typu wirusówka jelitowa i grzybica przy atopowym zapaleniu skóry. Wyniki są takie same lub analogiczne jak przy antybiotyku, sterylizuje florę bakteryjną przewodu pokarmowego i to jest bzdura, że wybiera selektywnie organizmy chorobotwórcze. A niby tak na zdrowy rozum jak taka k...... mać malutka cząsteczka ma zidentyfikować zagrożenie, likwiduje, co jej chemia daje i koniec. Nie oznacza to, że jej nie wykorzystuję, tu taka krótka historia z życia wzięta. Mam 3 synów i zdarza się tak, że niekiedy zachorują, piszę czasami, bo odkąd zaczęliśmy się przyzwoicie odżywiać to jest to czasami. Dobra wracam do wątku, srebro mam w 100% wypróbowane na jelitówki, jak się coś rozpoczyna to dzieciaki nie idą do szkoły, dostają dwa male kieliszki srebra i po 12 h nie ma śladu po jelitówce. Później to probiotyki i kapusta kiszona, i wsio ok. Jednak przy grzybicy to srebro jest nieefektywne, albo mało skuteczne, mój średni ma atopowe zapalenie skóry, jak się w szkole naje syfu, a aktualnie to ciężko upilnować to od razu mu wyskakuje na skórze. Później to już idzie lawinowo, gronkowiec i grzybica, bardzo typowa mieszanka. Dawałem mu srebro, rezultat mizerny trochę przybladnie skóra, ale się sama nie wyleczy. A jak dłużej podaję to zaczyna go boleć brzuch, czyli flora jelitowa jest koszona równo.
Kolejna sprawa to odkażanie srebrem Nano np. łazienek, tak nie do końca jestem przekonany. Wszak nie da się żyć w 100% czystości, bo co jak w końcu przejdziemy do środowiska gdzie będzie drobnoustrojów w cholerę? Dajmy na to spacer do lasu, albo siedem dni pod namiotem.
Skąpe codzienne dawki brudu (niewielkie) pozwalają utrzymać nasz system odpornościowy w notorycznej gotowości, to taki zwyczajny system szczepienia, nie potrzeba się kuć i nabijać kiebzy koncernom.
Sterylizowanie srebrem winno być zarezerwowane dla pomieszczeń szczególnie narażonych na wysoką koncentrację chorobotwórczych drobnoustrojów, np. oddziały zakaźne, przychodnie, farmy drobiu i bydła, lub łazienki wokół wc ( Nanomax do łazienek - https://domtechniczny24.pl/preparaty-czyszcz%C4%85ce-nanomax.html ) , dalej do dezynfekcji urządzeń pracujących w kontakcie z żywnością do zastosowań w zakładach mleczarskich, przetwórniach mięsa, owoców i warzyw. Dobrą sprawą są włókniny z srebrem stosowane w maskach przeciwpyłowych. Ponieważ w trakcie wdychania powietrza, cząsteczki pyłów, zarodniki grzybów i pleśni osadzają się na filtrze. Jako że jest tam duża wilgotność jest to idealne miejsce gdzie mogą się rozwijać. I z tego względu użytkownicy takich masek mogą chorować na zapalenia górnych dróg oddechowych, alergie. To samo dotyczy innych filtrów, np. klimatyzacja w samochodzie. Wyjściem tego problemu mogą być nanocząsteczki srebra zatopione w włóknach filtracyjnych, które obniżą rozwój drobnoustrojów. Analogicznie nanokoloidy miedzi i złota.
Niebezpieczne według mnie jest stosowanie nanokoloidów w kosmetyce, opisywałem to poprzednio na przykładzie srebra. Wyjaławiane do przesady powierzchni skóry, która przez miliony lat przystosowywała się do poprawnego funkcjonowania w środowisku może być niebezpieczne. To tak jak by jeść rutynowo na śniadanie antybiotyk, nie o to chodzi. Spirytusem możemy odkazić ranę albo skórę wokół niej, ale codzienne picie i nacieranie całego ciała na zapas może się skończyć katastrofalnie, o tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wykorzystywanie nano filtrów UV w kremach to ryzyko wnikania cząsteczek do organizmu i ich wpływ na jego funkcje, o tym później. Podobnie w przemyśle tekstylnym i obuwniczym. Codzienny kontakt z bielizną, ubraniami wysterylizowanymi na zero to może być fajne, bo nie śmierdzi z butów albo pod pachami, czy w innych miejscach. Przypuszczalnie i zda egzamin, jeżeli takie tkaniny użyjemy w odziałach dla wcześniaków, których skóra nie jest gotowa na kontakt z środowiskiem, ale dorosłe osoby, przecież mamy naturalną ochronę. Umiar i rozsądek w wszystkim.

Kolejny problem może być wpływ na organizm i środowisko. A to ze względu na wielkość nanocząsteczek, które mogą wnikać do dowolnych komórek w organizmie, nawet do mózgu. Mogą, zatem teoretycznie mieć destrukcyjny wpływ na DNA, błony komórkowe, itd. Niebezpieczne dla mnie jest twierdzenie np. KE, która w broszurach i publikacjach dotyczących nanotechnologii, domaga się badań, które miały by udowodnić i potwierdzić ich bezpieczeństwo. Czyli z założenia nie zalecają bezstronnych badań, tylko te, które mogą udowodnić ich bezpieczeństwo? To jest niepokojące, komercja i kapitalizm jak wkroczy w tą dziedziną to może być analogicznie jak z GMO lub szczepionkami masę fałszerstw i krętactw. I nie będzie się liczył klient jego zdrowie tylko zysk i zwrot kosztów na badania. W przypadku nanotechnologii ujemnym wpływem na środowisko to na dzień bieżący bym się nie przejmował. Raz, że te cząsteczki są nietrwałe i mają zdolność do zespalania się w większe cząstki i tracą przy tym swoje właściwości. A dwa że ich cena jest kolosalna i masowe wprowadzenie do środowiska nam nie grozi.
Trochę faktów:
Nano Dni na Politechnice Warszawskiej fizycy: dr Jacek Szczytko i prof. Jacek Majewski. Mówi, że dwa badania przeprowadzone na myszach pokazały, iż wolne, niezwiązane z żadnym konkretnym produkcie nanorurki srebra zdołają wywołać jedną z postaci raka, tak jak azbest.
Kolejne badanie to dodanie 3 związków chemicznych do roztworu, w którym znajdowały się nanorurki, odmieniły one strukturę powierzchni nanorurek i tym samym, obniżyło śmiertelność komórek skóry człowieka z 50% do kilkunastu. Innymi słowy widzimy, że nanorurki są zabójcze w stanie niezwiązanym, dla skóry. Nie są obojętne.

Czołem
Gawęda zaczyna się, gdy to zakupiłem kapsułki Pau-drako, bo mój syn był chory i chciałem czegoś alternatywnego do antybiotyku. A tego świństwa nie chciałem dawać, nie dość, że drogie to jeszcze wytępi wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Uważam, że antybiotyki winne być aplikowane do poważnych chorób a nie tak na dzień dobry, na nieduży katarek albo czerwone gardło. Ale to sprawa do oddzielnych rozważań.
W sklepie zielarskim zakupiłem pojemniczek z kapsułkami, bardzo drogie, kapsułek było chyba 60 i migiem się skończyły toteż poszedłem nabyć nowe, ale coś mnie tknęło i przeczytałem skład na etykiecie. Na początku pisało ekstrakt z zarąbiście wyselekcjonowanych odmian… na końcu drobnym drukiem - (zmielona kora PAU drako), inaczej nie żaden ex-trakt tylko zmielona......Tak jest w większości wypadków, w związku z tym trzeba mieć swój rozum i przez cały czas poszukiwać.
Zdecydowałem nabyć młynek i korę PAU-drako luzem (pare razy tańszą od kapsułek) i sam mielić.

Tak robię od jakiegoś czasu z innymi ziołami. Ale o tym później. Kupiłem młynek Boscha, ale lipnie mielił, więc przeszlifowałem ostrza moim Dremelem 3000, najlepiej szło czerwonym kamieniem. Problem pojawił się jak mieliłem następną partię, tak się sprzęt nagrzał, że zaczął śmierdzieć. Z przykrością stwierdzam, że Bosch i inni fabrykanci nie robią prześwitów wentylacyjnych, nie mówiąc juz o wentylatorkach. Postanowiłem więc zadziałać, odkręciłem pokrywkę i wywierciłem kilkanaście przelotów wentylacyjnych. Super się tu przydała wkrętarka Boscha GSR 10,8V-LI-2+LB, i wiertło stopniowe stożkowe .


Młynek w ten sposób przerobiony mieli trochę lepiej, nie grzeje się tak błyskawicznie ale szału nie ma. Wydaje mi się, że za niską moc i za duże ostrza.
Co do mieszanek ziołowych to mam kilka. Podstawowa to mieszanka na zwiększenie odporności: Koci pazur, kora lapacho, jeżówka purpurowa, fiołek trójbarwny (mnóstwo rutyny), mięta do smaku, suszone owoce i kwiaty czarnego bzu. To wszystko mieszam drobię w młynku i dodaję witaminę C. Stosuję tak: jedna płaska łyżeczka do kubka, zalać gorącą wodą 15% objętości szklanki, jak wystygnie dodaję witaminę c, sok z aroni, pigwy i bzu czarnego (zależy, co tam mam). Dopełniam wodą i gotowe, wypijam bez przecedzania, fusy nie pogryzą. Inne to żółciopędna i wzmacniająca wątrobę, oczyszczająca. Co drugi dzień piję dodatkowo szejka zrobionego z świeżo zmielonych ziaren siemienia lnianego, wiesiołka i ostropestu, plus witamina C.
Pamiętajcie, że nie powinno się magazynować za długo zmielonych ziaren czy ziół, ponieważ olejki eteryczne parują, oleje nienasycone jełczeją i generalnie utlenia się to co może być cenne.
Pa pa.

Kłaniam się
Teraz absolutnie nietypowo i może ktoś, kto mnie zna się nie zdziwi. Ale inni? Co facet po 45-tce piszący poradniki fachowe ( np https://majsterkowicz-kazik.weebly.com/ ) może wiedzieć o kremach i kosmetykach? Może o smarach to tak, ale kremy i to jeszcze naturalne?
Kochani ja jestem mężczyzna pracujący i żadnej pracy się nie wstydzę. A propos wczoraj murowałem wędzarnię w sobotę jadę zbierać śmieci do lasu, a dzisiaj sprzedaję w sklepie narzędzia i jeszce piszę ten artykuł:)

Do rzeczy. Jakoś sie tak zdarzyło, że zasadziliśmy żyworodkę, taka niezwykła roślina wytwarzająca na kantach liści małe sadzonki. Spadają one na glebę i w ten sposób się rozmnaża. Trochę poczytałem o jej własnościach i postanowiłem spróbować zrobić sobie naturalny krem. Na jakimś mądrym forum wyczytałem o lekobazie to taka baza do kremów. Kupiłem w aptece, coś 55zeta za pół kilo. Przygotowałem liście żyworódki i aloesu, wcześniej mocno podlałem roślinki, żeby miały tego soku w sobie.

Wydusiłem sok na naszej wyciskarce i dodałem tak na oko 40% do lekobazy. Bardzo szybko sie zmieszało i krem gotowy. Ma bardzo łagodny zapach i przepiękny jasnozielony kolor. Przechowuje w lodówce tak około 30 dni. A lekobaza to już stoi bodajże z pół roku i jak narzazie nic się z nią nie dzieje.

Pewnego razu krem leżał około 2-3 miesięcy i w owym czasie pojawiły się małe plamki chyba pleśni. Od tej pory do kremu dodaję 2-3 krople srebra nanocząsteczkowego (około 250 ppm) i miedzi nanocząsteczkowej (nie pamiętam ile ma ppm-ów).
Miedź ma właściwości silnie grzybo i pleśniobójcze natomiast srebro przeciw bakteryjnie i wirusowo.
Jakie ma krem właściwości? Podejrzewam, że nie stanę się 20-to latkiem po jego używaniu, ale miło sprawić sobie coś samemu za nieduże pieniądze.

Copyright © 2024. Warsztat Technika  Rights Reserved.